ci palce jako tako<br>chodzą, ty mi graj.<br> Mimo to, gdy Jan nagle zmarł, ksiądz przeżył to tak głęboko, że długo<br>nie próbował szukać nowego organisty, jakby to puste miejsce przy<br>fisharmonii i cisza na chórze podtrzymywały w nim dalej obecność Jana.<br>Podpowiadali mu ludzie różnych kandydatów, lecz każdy był nie ten, nie<br>taki, a już żaden nie mógłby się równać z Janem. Zwlekał podkreślając<br>wciąż, że trzeba się dobrze zastanowić, dobrze rozejrzeć, poszukać,<br>może po wiejskich parafiach, bo kto wie, czy właśnie w jakimś wiejskim<br>kościółku nie znalazłby się ktoś, kto wzbudziłby uznanie samego Jana<br>jako jego następca. No, i przypomniał sobie