a za złocistą kotarą szeroki, niski tapczan, z pościelą w kolorze heliotropu, i tę krótką chwilę jego samotności, nim przyszła z łazienki, nie do końca osłonięta ręcznikiem, a gdy wyciągnął ramiona, osunęła się na jego kolana i objęła udami, i jej biodra rozpoczęły ten okrężny niespieszny ruch...<br>a ja już nie wiedziałam, czy to Inka, czy ja, Uta, czy ja, Sonia, a zwłaszcza: kim jest ten mężczyzna z twarzą w cieniu,<br>i chciałam, aby to był i Włodek, i Kola, i Felek, który stał przy mnie na rufie, i wyciągnęłam do niego rękę, przyjął ją bez zdziwienia - i wskazałam mu wzrokiem przykrytą