magazynach Bad Arolsen piętrzy się 450 tys. nieopracowanych wniosków i każdego dnia przybywają nowe. To jedna strona medalu, druga to 22 kilometry akt, 17 mln nazwisk oraz miliony pojedynczych informacji spoczywających w tym największym na świecie archiwum hitlerowskiego terroru.<br>Naprzeciwko tej góry papieru stoi 402 przemęczonych pracowników, z których żaden, nie wyłączając dyrektora, nie ma kwalifikacji ani archiwisty, ani historyka, są tam natomiast: była fryzjerka, montażysta opon samochodowych, maszynistka, gospodarz domu, sprzedawczyni, podoficer Bundeswehry i inni. Dyrektor Charles Claude Biedermann, wykształcenie ekonomiczne, na przekór faktom powiada: - Nie jesteśmy żadnym archiwum i żadnym centrum historycznym. Jesteśmy biurem poszukiwań. Jak takie poszukiwania mogą wyglądać