Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 7
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
dało się podzielić. Trzeba się było rozstać z przyjaciółmi. Wszędzie żegnano nas z troską i wszędzie obdarowywano skromnymi wiktuałami, to jajkiem na twardo, to odrobiną sera, to kawałkiem owsianego moskala - a trzeba pamiętać, że na Podhalu panował wtedy prawdziwy głód.
Tego dnia, trzeciego po wkroczeniu Sowietów, wstałyśmy po północy i niebawem byłyśmy już w drodze. Śnieg po pas błyszczał tysiącami iskierek odbitego światła księżyca. Było tak cicho, że chrzęst naszych kroków na mrozie wydawał się niepokojąco głośny. Do dziś jawi mi się przed oczyma piękno tej zimowej nocy - absolutna cisza i bezkresny ogrom gwiaździstego nieba.
Nie przypominam sobie, byśmy czuły lęk
dało się podzielić. Trzeba się było rozstać z przyjaciółmi. Wszędzie żegnano nas z troską i wszędzie obdarowywano skromnymi wiktuałami, to jajkiem na twardo, to odrobiną sera, to kawałkiem owsianego moskala - a trzeba pamiętać, że na Podhalu panował wtedy prawdziwy głód.<br>Tego dnia, trzeciego po wkroczeniu Sowietów, wstałyśmy po północy i niebawem byłyśmy już w drodze. Śnieg po pas błyszczał tysiącami iskierek odbitego światła księżyca. Było tak cicho, że chrzęst naszych kroków na mrozie wydawał się niepokojąco głośny. Do dziś jawi mi się przed oczyma piękno tej zimowej nocy - absolutna cisza i bezkresny ogrom gwiaździstego nieba.<br>Nie przypominam sobie, byśmy czuły lęk
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego