miotacz, parzy, zalewa potokami wrzącego spirytusu, który pali się jak benzyna.<br> Potem znów długie bezogniowe godziny. Przekleństwo! Po dwóch "pożarach" wnętrza mam jej raz na zawsze dosyć. Uważam, że spirytusowa kuchenka wbrew temu, co się mówi, jest najgorszą i najbardziej niebezpieczną (proszę zwrócić uwagę: nie piszę najmniej bezpieczną, ale najbardziej niebezpieczną) ze wszystkich znanych. Począwszy od nalewania alkoholu - przy fali większość paliwa mimo lejka idzie na łapy, na ubranie, na podłogę - poprzez zapalenie - owo "nieco", jakie należy wypuścić na talerzyk, by rozgrzać ten przeklęty wynalazek, zawsze przy przechyłach zleci płonącą kulą na stopy czy znajdującą się o cale od kuchenki poduszkę