z tą żmiją w krtani milkła. Raz wszakże poniosła ją żądza odwetu: ostro, jasno, desperacko krzyknęła: am Herzen frisst... Wtedy dzieci zajęte jakąś freblowską robótką przybiegały do Jadwigi. <br>- Co to, co to babcia tak krzyczy, mamusiu? - pytały i tuliły się do matki. <br>Przygarnęła je, wzruszyła ramionami, miała już odpowiedzieć z niechęcią: <br>- Ach, nie zważajcie na to! To są smutne rzeczy... - kiedy z salonu jak szmer kaskady doleciał, wśród radosnych arpeggiów, walczyk Gounoda: <gap> .<br>Dzieci chwyciły się za ręce i zaczęły tańczyć. <br>Innym razem Jadwiga czytała... wpadł do jej pokoju Władysław. <br>- Chodż, chodź - mówi - siądziemy sobie cichutko w gabinecie, posłuchasz. <br>Siedli blisko drzwi