prosto w oczy.<br>Babka otwiera i zamyka usta, nie pada z nich jednak żadne <br>słowo. Za chwilę usta zacisną się w wąską <br>linię. Babka nie wie, że jest teraz podobna do pani Doroty, <br>stojącej pod zbyt długo zamkniętymi drzwiami.<br>Dominika usuwa się z progu. Babka wchodzi do pokoju, obca i niechętna <br>drzwiom, które ją wpuściły, domowi i Dominice. Nawet <br>ojcu, który dla tych, szeroko teraz otwartych, drzwi, dawno, szesnaście <br>lat temu, zatrzasnął głośno drzwi inne, w innym <br>domu, stojącym na szczycie góry, skąd dziś przyszła <br>babka.<br> - Nic się nie zmieniło, nic... - słyszy <br>Dominika z kąta, gdzie babka usiadła ostentacyjnie ostrożnie <br>na