na prowincji dochodzi do aktów przemocy wymierzonych w "syryjskich sługusów". Nieznani sprawcy napadają na "zdrajców", ktoś wybija im szyby w domach, sklepach lub samochodach. Ci, którzy mogą (bo mają pieniądze lub rodziny w Syrii albo w jakimkolwiek innym kraju) pakują walizki i wyjeżdżają ze strachu przed rzezią, jaka - ich zdaniem - niechybnie wkrótce tu nastąpi. Ludzie ci wytykają Dżumblattowi koniunkturalizm i przypominają, iż jeszcze niedawno mówił on w BBC, że "Liban nie byłby w stanie przetrwać bez Damaszku". Oskarżają też USA oraz zagraniczne media o fałszowanie rzeczywistości. Ich zdaniem, ostatnie wydarzenia w Bejrucie to nie "pokojowa cedrowa rewolucja", lecz początek brutalnej walki