krainy, którą rozstawni gwardyjscy biegacze przemierzali w trzy dni. Kraju gór i bystrych rzek, drwali i rolników, soli i szkła.<br><orig>Ban</> paść miał z ręki tego, który zginąć musi przed <orig>banem</>. Tak głosiła wróżba.<br>Szli, a las szeptał im słowa pożegnania, życzenie zwycięstwa, wyśpiewywał swą trwogę. Wszak jeden Liść zginął niedawno, zabity szklanym ostrzem. Drugi właśnie szedł po śmierć.<br>Wkrótce dotarli do granicy puszczy. Tu obaj zmienili stroje. Doron, w luźnym kaftanie malowanym w podłużne pasy i w butach na wysokiej podeszwie, zdawał się wyższy niż zwykle. Poczernił brwi zwęgloną korą, sokiem z orzechów pociemnił twarz.<br>Gdy dotarli do granicy Dabory