mieszkanie Jedwabińskich. Postał chwilę niepewnie na wycieraczce, nasłuchując odgłosów, ale nic nie było słychać. Wyjął z portfela rozprostowane świadectwo. Zadzwonił. Nic. Cisza zupełna. Zadzwonił jeszcze raz, a że dzwonek był dosyć słaby - zastukał mocno.<br>Od razu otworzyły się drzwi po drugiej stronie korytarza, wychyliła się kobieta w szlafroku, popatrzała na niego ciekawie.<br>- Panie kochany, ich tu nie ma - poinformowała go. - Już rok, jak się wyprowadzili.<br>No, macie, a to nowina.<br>- A nie wie pani, dokąd? - zapytał.<br>- A, nie wiem, nie. Ta pani umarła, a ten pan wziął dziewczynkę do siebie. Oni razem nie mieszkali, byli po rozwodzie. Tak że jak ta