zła i szpetoty, od których oblicza osłonięci jesteśmy dekoracjami spowszednienia, wiekowymi przyzwyczajeniami, przedwiekowymi błędnymi wyliczeniami i powszechnym mniemaniem, wysilając dla tej służby najlepszą część swojej istoty, poruszając najpiękniejsze i najszlachetniejsze struny, poświęcając najlepszy zapał i wiarę. I wydaje mi się, że dobro czy zło kierujące z zewnątrz człowiekiem jest czymś nieistotnym, sprawą osobistą Boga, za którą On jeden jest odpowiedzialny. Istotnym jest jedynie własne wewnętrzne działanie i w gruncie rzeczy jest się oddzielonym i nie związanym z przyczynami z zewnątrz, a przed sądem Boga staje tylko oblicze uformowane własną szpetotą lub własnym pięknem, <page nr=81> świadome tylko siebie. Tak, ale to kryterium w