Od opuszczenia nad tobą pokrywy.<br>Możesz mi wierzyć, żem był nieszczęśliwy,<br>Lecz spojrzę w dziurkę - a ona też patrzy.<br><br>Pięknie odeszłaś! Wpierw w muślin - i w glebę...<br>I słyszę czasem, że tak wchodzisz dalej,<br>Tak jakbyś w głębi węszyła za niebem...<br><br>Nos, com ci sprawił w zeszłym karnawale,<br>Może przetrzymać niejedną potrzebę!<br>Chcesz, to przyniosę - a jak nie, to spalę.</><br><br><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>SONETY BRĄZOWE</><br><br><br>I<br><br><tit>KAMIENNE</><br>Bo cóż historia, jak nie rozgrzeszenie?<br>Miecz niegdyś nagi, teraz ma posturę<br>Kogoś świętego. Ma i skrzydła, które<br>Wznoszą go nieco nad spękaną ziemię...<br><br>A kto zgwałconych zna wniebowstąpienie,<br>Tych znowu pędzla i zachwytu córek?<br>Każda złożona