nawet unikały nas, jakby bojąc się<br>jeszcze bardziej matce narazić, chociaż zwykle dnia nie było, żeby<br>jedna czy druga do nas nie wpadła, często po kilka razy na dzień.<br> Wracałem właśnie ze szkoły po lekcjach, gdy Ewelina, być może<br>czatując w oknie na mnie, bo to okno otwarło się jakby nieledwie za<br>dotknięciem palcem, przywołała mnie szeptem spoza zasłaniających ją<br>pelargonii, za którymi się najwyraźniej kryła:<br> - Panie Piotrze. Panie Piotrze. Proszę tutaj podejść. Czy pan nie<br>wie, o co mama jest na nas obrażona?<br> Wzruszyłem ramionami.<br> - O co by miała być obrażona?<br> - Ależ tak, jest obrażona. Tak nam przykro. Najgorsze, że