ucznia. Władza nie ryzykuje: ona po prostu zna nauczycieli. Nikt się pani do tego nie przyzna, na frontonach szkół wypisuje się hasła typu: dziecko - najwyższym dobrem narodu. Wszyscy jednak wiedzą, co jest grane: uczniowie, rodzice, nauczyciele, no i władza.<br>Przyszedł kiedyś do mnie do gabinetu ojciec jednego z uczniów, człowiek niemłody, z piękną przeszłością wojenną. Usiadł i płakał. Matematyczka, nieudolna, fatalna, głupia niszczyła mu syna. Wezwała ojca do szkoły, kazała mu na siebie czekać trzy godziny, wreszcie wyszła do niego na korytarz i powiedziała: - Mam dla pana minutę czasu. Pański syn jest beznadziejny, nic z niego nie będzie. Nawet nie zdążył