XX Zjeździe, rewelacje o spotykanym na warszawskich ulicach wojsku i jego przybranym w polski mundur marszałku Rokossowskim, dowiadywaliśmy się prawdy o ludziach, których gigantyczne portrety spoglądały na nas z każdego niemal rogu ulicy. Poznawszy działanie władzy na własnej skórze, uczyliśmy się jej mechanizmów i zaczynali rozumieć, że nie jest tak niepodważalna, jak to usiłowano nam wmówić propagandą i terrorem. Wszystko to było nowością, rewelacją, podnietą do samodzielnego myślenia. Rzuceni wprost ze szkoły w chaos i okrucieństwo wojny, zabijani i zabijający, potem zaś albo torturowani albo poddani ogłupiającej presji wszechstronnego nacisku propagandy my, trzydziestoletni, w wielu wypadkach po raz pierwszy stykaliśmy się