niby w naszym kierunku, ale zupełnie martwym wzrokiem, jakbyśmy były powietrzem. Po prostu słup lodu. Z czasem oswoiłam się z kamiennymi twarzami funkcjonariuszy radzieckich. Był to u nich środek samoobrony, by jakąkolwiek reakcją wobec petenta nie narazić się władzom, ale wtedy jeszcze brak reakcji u wartownika był dla nas czymś niepojętym. Więc znowu, w przekonaniu że nas nie rozumie, zaczęłyśmy od początku tłumaczenie o co nam chodzi. W pewnym momencie, w przekonaniu, że przecież stoimy nie przed gestapowcem, lecz bądź co bądź sojusznikiem, jedna z nas wykonała nieznaczny gest, jakby chciała się zbliżyć do drzwi willi, gdzie mieściła się komenda. Słup