psychologiczną". Nieważne zresztą, czy wszystko akurat odbywało się tak, jak opisuję, ważna jest atmosfera, a ona jest tylko we mnie, fakty natomiast - w "Księdze wypraw".<br>Więc wróćmy do faktów: 25 sierpnia 1976 r. - wieczór. Ratownicy znajdowali się już nad Czarnym Stawem i mimo nocy wezwali śmigłowiec, bo stan rannego budził niepokój. Pilot W. Wolański zdecydował się na lot.<br>"Księga wypraw" podała, że noc była gwiaździsta, kontury gór widoczne. Śmigłowiec leciał bardzo wysoko, by nie zderzyć się ze skałami. Pilotowi pomocne były punkty orientacyjne - uprzednio rozświetlone: Łysa Polana, Głodówka, Bukowina Tatrzańska, Poronin.<br>O godz. 22.50 ranny znalazł się w szpitalu.<br>26