Ofki i stukaniem Stankowego młota. <br><br> Mijały tygodnie i miesiące, a on garbił się coraz bardziej i coraz więcej srebra połyskiwało w jego włosach i brodzie. Wsłuchany w kuranty swych zegarów powtarzał szeptem słowa piosenki, którą niegdyś słyszał z ust córy:<br> Dzwonią zegary,<br>a ja smutny płaczę, <br>biją zegary, <br>ja się niepokoję, <br>myślę, że Ofka <br>już w <orig>dźwierze</> kołacze, <br>a to kołacze <br>serce w piersi mojej. <br> Pewnego dnia, kiedy powtarzał właśnie te wyrazy, usłyszał kołatanie. Pośpiesznie podszedł do drzwi i odsunął rygle. Na progu stało kilku <orig>ceklarzy</>* z halabardami w dłoniach. <br>- Jegomość burmistrz wzywa was, mistrzu, byście nie zwlekając stawili się na