a widoczność sadu, ta<br>biała widoczność, w której by kura nie zaginęła, ta widna dookolna<br>widoczność, której nie zatrzymały nawet krzaki bzu, zwodziła jak mgła.<br> Sad był jedyny dla zaginięcia ojca. Gdzież indziej mógłby się<br>zapodziać w takiej chwili, gdy matce z rąk wszystko leciało, najgorsze<br>dopuszczała, a i mnie niepokojem zadręczało to jego nagłe zniknięcie,<br>które przecież musiało być na miarę naszych przeczuć i strachu.<br>Gdzieżby indziej niż w tym sadzie, który w las się przemieniał, jeśli<br>ojciec w las chciał się zaszyć, aby nikt zwątpienia jego nie<br>podpatrzył. Tylko ten sad bury, nieprzyzwoicie goły, aż do wstydu,<br>odarty z