zaczął dąć w moje żagle, więc znalazł się służący! Prowadząc mnie do gabinetu Campillego, rzekł:<br>- Był tu od pana pewien ksiądz z listem i paczką dla mecenasa, które zostawił u sąsiadów, bo ja akurat wyszedłem na miasto. Ale mecenas wszystko otrzymał w porządku.<br>- Wiem - odparłem - mówił mi o tym.<br>- Gorąco, nieprawdaż? U nas tak zawsze w sierpniu. <br>- A rzeczywiście.<br>Z Campillim powitanie serdeczne, a do tego takie, jak gdybyśmy dopiero teraz zobaczyli się po moim powrocie. Klub klubem, miejsce publiczne miejscem publicznym, myślę jednak, że. podczas południowego spotkania Campilli odczuwał skrępowanie. Teraz już nie. Rozumiał, że te zarzuty które mogłem mu