Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
zaczął dąć w moje żagle, więc znalazł się służący! Prowadząc mnie do gabinetu Campillego, rzekł:
- Był tu od pana pewien ksiądz z listem i paczką dla mecenasa, które zostawił u sąsiadów, bo ja akurat wyszedłem na miasto. Ale mecenas wszystko otrzymał w porządku.
- Wiem - odparłem - mówił mi o tym.
- Gorąco, nieprawdaż? U nas tak zawsze w sierpniu.
- A rzeczywiście.
Z Campillim powitanie serdeczne, a do tego takie, jak gdybyśmy dopiero teraz zobaczyli się po moim powrocie. Klub klubem, miejsce publiczne miejscem publicznym, myślę jednak, że. podczas południowego spotkania Campilli odczuwał skrępowanie. Teraz już nie. Rozumiał, że te zarzuty które mogłem mu
zaczął dąć w moje żagle, więc znalazł się służący! Prowadząc mnie do gabinetu Campillego, rzekł:<br>- Był tu od pana pewien ksiądz z listem i paczką dla mecenasa, które zostawił u sąsiadów, bo ja akurat wyszedłem na miasto. Ale mecenas wszystko otrzymał w porządku.<br>- Wiem - odparłem - mówił mi o tym.<br>- Gorąco, nieprawdaż? U nas tak zawsze w sierpniu. <br>- A rzeczywiście.<br>Z Campillim powitanie serdeczne, a do tego takie, jak gdybyśmy dopiero teraz zobaczyli się po moim powrocie. Klub klubem, miejsce publiczne miejscem publicznym, myślę jednak, że. podczas południowego spotkania Campilli odczuwał skrępowanie. Teraz już nie. Rozumiał, że te zarzuty które mogłem mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego