jak porwano ją do tańca. Ocknęła się w ramionach "Kniazia". Prowadził ją delikatnie, jakby z szacunkiem, nie starał zabawić rozmową. Zresztą wszystko działo się tak szybko. Boże, kiedy ja tańczyłam? W trzydziestym dziewiątym? On tańczy chyba lepiej od Konrada. Co ja robię, jak można, Konrad nie żyje, Powstanie, to jest nieprzyzwoite! Zaraz się skończy, Surmowa przestanie, więcej już nie... Melodia zmieniła się, zmienił partner, a Marta tańczyła i tańczyła. Nie rozróżniała już, z kim, wszystko jedno. Najważniejszy stał się ruch, rytm, wir, światła, świadomość życia, istnienia. Nie sposób unicestwić życia, ono jest, jest młodość, puls bije mocno, serce tłucze się, jakby