w zatłoczonej gospodzie jakiś człowiek, wskoczywszy na krzesło, wrzeszczał aż do zachrypnięcia:<br>- Nie damy z siebie robić głupców! Do ziemi, tam ich miejsce!<br>Oddychając spazmatycznie, wykrzykiwał nazwisko starego Strobbla, jakby wzywał pomocy, ostatnim wysiłkiem utrzymując się na powierzchni spienionych wód. Stary Strobbel, który niedawno umarł, położył się do trumny w nieskazitelnej czerni i bieli, z ostentacją, z wyrazem surowości i pogardy na twarzy. On, który zawsze wierzył, że czas to pieniądz, nie życzył sobie bezcelowej zwłoki: od razu spoczął na katafalku <foreign>comme il faut</>, z gromnicami nad głową. Cały majątek, jaki mu pozostał - chińskie wazy ze słynnej prywatnej kolekcji - zapisał miastu