kurczaków, reklamówki i siatki podążające przy nogach właścicieli jak wierne psy. Z chwilowego letargu wytrąciło go szarpnięcie.<br>- Ty, chocziesz cigariety? Ja mam. U mienia można pakupić. No, drug? - spytała zaczepnie Rosjanka, jeszcze raz szarpiąc go za ramię.<br>Przyjrzał się jej, nie rozumiejąc z początku, o co chodzi. Nawet ładna była, niestara jeszcze, ale trochę za gruba. Z twarzy przypominała Katrin Denew, choć iście wschodnie, grube wargi były jak wyrzucone na brzeg czerwone muszle znad Morza Kaspijskiego.<br>- No, chocziesz? Dobre cigariety. Niedrogo dam - powtórzyła.<br>Głos nie pasował do postaci. Lekko namolny, kłócił się ze zmęczeniem twarzy, zniszczonymi rękoma i szarym ubraniem. Brązowe