To, że starał się iść przeciw fali i - z góry wiedząc o przegranej - robił swoje, włącza jego prace w jedyny chyba poważny prąd dwudziestolecia, w walkę bez wizji nagrody. Będąc przekonanym o zgonie metafizyki, pisze rozprawę, w której wykłada swój metafizyczny system. Będąc przekonanym, że automatyzacja i spętanie intelektu są nieuniknione, przy każdej okazji broni praw intelektu (co prawda, nawołując do zajmowania się filozofią, za jedynie godną tej nazwy uważa filozofię niemiecką dziewiętnastego wieku). Chwilami chce nawet wierzyć w możliwość planowego użycia automatyzacji do wskrzeszenia filozofii i sztuki, ale równocześnie wie, że byłoby to daremne. Jego bohater, Bazakbal, mając już popełnić