Typ tekstu: Książka
Autor: Kruczkowski Leon
Tytuł: Kordian i cham
Rok wydania: 1979
Rok powstania: 1932
Ach, Maurycy! Jakże się mylicie... jakże okropnie się mylicie!
Opuścił wyciągnięte ramię.
Mochnacki długo i nieporuszenie wpatrywał się w żółte światła z okna Lelewela prószące w ciemność ulicy Długiej.

XVIII

Kapitan Sakowski był co się zowie twardym dowódcą kompanu. Na placu musztry gdy się zjawiał, truchlały serca rekrutów. Oko miał niezawodne, jeśli chodziło o postrzeganie najmniejszych uchybień kroku czy postawy; kiedy chmurne jego spojrzenie przelatywało wzdłuż wyprężonych szeregów - - w żołnierzach oddech zamierał, a twarze tężały wszystkimi ścięgnami, iż nawet powieka niczyja drgnąć tam nie śmiała.
Niemniej i pięść miał ciężką pan kapitan. Używał jej, co tu ukrywać, popędliwie i skoro, choć
Ach, Maurycy! Jakże się mylicie... jakże okropnie się mylicie!<br>Opuścił wyciągnięte ramię.<br>Mochnacki długo i nieporuszenie wpatrywał się w żółte światła z okna Lelewela prószące w ciemność ulicy Długiej.<br><br>XVIII<br><br>Kapitan Sakowski był co się zowie twardym dowódcą kompanu. Na placu musztry gdy się zjawiał, truchlały serca rekrutów. Oko miał niezawodne, jeśli chodziło o postrzeganie najmniejszych uchybień kroku czy postawy; kiedy chmurne jego spojrzenie przelatywało wzdłuż wyprężonych szeregów - - w żołnierzach oddech zamierał, a twarze tężały wszystkimi ścięgnami, iż nawet powieka niczyja drgnąć tam nie śmiała.<br>Niemniej i pięść miał ciężką pan kapitan. Używał jej, co tu ukrywać, popędliwie i skoro, choć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego