Słońce sunęło się już wysoko po niebie, łóżko ojca było puste, nawet jako tako zasłane. Widocznie ojciec naprawdę wstał o świcie, a jej nie obudził. Znalazła go przed domem na pogawędce z gospodynią. Wynikało z tej rozmowy, że wirówka stoi od miesiąca zepsuta, a że ojciec był majster do wszystkiego niezawodny, więc uradzono, że weźmie się ostro do naprawy. Zdjął kurtkę, zakasał rękawy, a Henrysi doradził od serca, ażeby poszła z wnuczką gospodyni paść trzy czarno-białe krowy. <br>Łąka, na której pasano krowy, była dość daleko. Henrysia nałożyła szeroki kapelusz, wzięła do ręki zawiniątko z chlebem i serem i ruszyła w