praktycznie nie istnieje państwo centralne. W poszczególnych regionach rządy przejmują watażkowie, których władza rozciąga się na wielkie obszary w Birmie, Afganistanie, Somalii, Angoli. Żyją oni w swoistych "niszach" polityczno-ekonomicznych. Zwalisty angolański lider opozycji Jonas Savimbi nie boi się Luandy, bo to on kontroluje złoża diamentów, co daje mu środki niezbędne do prowadzenia kosztownej wojny. To, co robi Savimbi, jest czystą prywatą, ale watażka może sobie na to pozwolić. W kraju nie ma bowiem odpowiedniego autorytetu, który byłby w stanie narzucić trwałe pokojowe rozwiązanie zbrojnych sporów. ONZ jest słaba lub niezbyt zdecydowana.<br>Kapuściński uważa, że wiele rządów broni się przeciw definiowaniu