wciąż sojuszników tam nie wpuszczają. Co innego tu, w Europie, gdzie można się już czuć prawie częścią wielkiego świata, wpaść na chwilę, zarobić trochę <dialect>dutków</> i wrócić do swoich jak panisko...Wyprawiał się więc czasem na południe, szlaki miał już przetarte, więc korzystał z nich skwapliwie, pracował jak mrówka i niezdarnie wiązał koniec z końcem.<br>Traf chciał, że pewnego zimowego dnia, zaraz po przekroczeniu granicy zaprzyjaźnionego zachodniego kraju, przypadkowo poznał faceta, który dającą się mniej więcej zrozumieć mową, zaproponował mu kupno paszportu, co prawda austriackiego, ale za to wystawionego na polskie nazwisko.<br>Gratka była warta 100 amerykańskich dolarów, bowiem obywatele austriaccy