miarę jak słońce opadało za górski grzbiet. Dochodziła za kwadrans siódma. Rohan stanął przed prawdziwym dylematem. Jak dotąd, powiodło mu się, w tym przynajmniej sensie, że wykonał swoje zadanie, ocalał i mógł wracać do bazy. Śmierć czwartego człowieka nie ulegała już, w jego przeświadczeniu, wątpliwości, ale w końcu było to niezmiernie prawdopodobne jeszcze na "Niezwyciężonym". Przyszedł tutaj, aby zdobyć pewność. Czy miał prawo powrotu? Rezerwa tlenu, którą zawdzięczał aparatowi Regnara, starczyła na dalszych sześć godzin. Miał jednak przed sobą całą noc, podczas której nie mógł nic zrobić, jeśli nie przez wzgląd na chmurę, to choćby dlatego, że był bliski zupełnego wyczerpania