zajęcie w porównaniu choćby ze sprzedawaniem leków w aptece. Czasem nawet wydawało mi się, że widzę w jej oczach więcej niż tylko zainteresowanie moim zajęciem. Nieraz też mówiła, jak się jej moja hodowla podoba i jakie to wszystko fascynujące. Myśl, że może być ktoś inny w jej życiu, stawała się nieznośna. <br>Długo nie wybierałem się do Krakowa, głównie ze strachu, że usłyszę wiadomość o zaręczynach Baśki, a może nawet o ślubie, że nie będzie z kim pogadać o moich stworzonkach, że znów będę jak ten palec, samiuteńki. Zawsze mi dobrze z tym było, ale teraz wolałem samotność i nieświadomość decyzji Baśki