ani chusteczką, ani też natychmiastowym poczuciem absurdalności tej sytuacji, toteż kiedy taki, cały <orig>uryczany</>, wyszedłem na światło dzienne (bo kupiliśmy sobie najtańsze karnety; na poranki), dziewczyny zawyrokowały, że musi być ze mną coś nie tak, i kazały mi natychmiast udać się do przychodni, a ja posłusznie poszedłem (zrobiłem się nagle niezwyczajnie podatny na wszelkie wpływy zewnętrzne). Wtedy to właśnie pani Knapik stwierdziła u mnie to słynne zapalenie płuc, z którym wiąże się tyle jeszcze innych historii, ale nie o nie teraz chodzi, tylko o chłopczyka poznanego na korytarzu, pełniącym funkcję poczekalni dla osób chorych, jak ja, lub tylko udających.<br><br>W gabinecie