Typ tekstu: Książka
Autor: Danuta Błaszak
Tytuł: Karuzela ku słońcu
Rok: 2003
istnieje...
W każdym razie cieszę się, że nie zabiłam się przy tym upadku. Trzeciego dnia Stochwicz osobiście pofatygował się mnie odwiedzić.
- Znalazłem dziesięć złotych - zawołał od progu. I podniósł ten nieszczęsny banknot. się po to schylać.
Glajt leżał rozłożony na stole. Nie zgnił, udało się. Ale tak bardzo poplątanych sznurków nigdy w życiu nie widziałam.
- Nie mam siły tego rozplątać - przyznałam zbolałym głosem.
Obiecał, że poradzi sobie. Kazał mi się nie martwić.
Potem powiedział, że w piątej jakiś jego znajomy będzie jechał do Warszawy i mogę się z nim zabrać. Ucieszyłam się. W pociągu oszalałbym z bólu.
Ale była dopiero środa. Pomyślałam, że
istnieje...<br>W każdym razie cieszę się, że nie zabiłam się przy tym upadku. Trzeciego dnia Stochwicz osobiście pofatygował się mnie odwiedzić.<br>- Znalazłem dziesięć złotych - zawołał od progu. I podniósł ten nieszczęsny banknot. się po to schylać.<br>Glajt leżał rozłożony na stole. Nie zgnił, udało się. Ale tak bardzo poplątanych sznurków nigdy w życiu nie widziałam. <br>- Nie mam siły tego rozplątać - przyznałam zbolałym głosem.<br>Obiecał, że poradzi sobie. Kazał mi się nie martwić.<br>Potem powiedział, że w piątej jakiś jego znajomy będzie jechał do Warszawy i mogę się z nim zabrać. Ucieszyłam się. W pociągu oszalałbym z bólu.<br>Ale była dopiero środa. Pomyślałam, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego