Typ tekstu: Książka
Autor: Leśmian Bolesław
Tytuł: Poezje
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1920
po podpłociu biega
I sam siebie na sękach postrzega.
Motyl w zmierzchu biało nam się ziścił,
Gdy się skrzydłem do malwy przyliścił.
Ciche grabie z najcichszą łopatą
Tkwią we dwoje i do snu pod chatą,
Kto w nie spojrzy - zrachuje dwie cisze.
Dal się w oczach umyślnie kołysze.
Wieczór różnie niszczeje po krzakach,
Cień do rowu włazi na czworakach.
Za miedzami, za ustroniem młyna
Bóg się kończy - trawa się zaczyna.
Kurz, świetlejąc, dogasa nad drogą,
I jest wszystko, choć nie ma nikogo!

Tylko brzoza, kwitnąc w światów mnóstwo,
Całe swoje w snach odmilkłe brzóstwo
Z nagłym szeptem wcudnia do strumienia,
Gdzie
po podpłociu biega<br>I sam siebie na sękach postrzega.<br>Motyl w zmierzchu biało nam się ziścił,<br>Gdy się skrzydłem do malwy przyliścił.<br>Ciche grabie z najcichszą łopatą<br>Tkwią we dwoje i do snu pod chatą,<br>Kto w nie spojrzy - zrachuje dwie cisze.<br>Dal się w oczach umyślnie kołysze.<br>Wieczór różnie niszczeje po krzakach,<br>Cień do rowu włazi na czworakach.<br>Za miedzami, za ustroniem młyna<br>Bóg się kończy - trawa się zaczyna.<br>Kurz, świetlejąc, dogasa nad drogą,<br>I jest wszystko, choć nie ma nikogo!<br><br>Tylko brzoza, kwitnąc w światów mnóstwo,<br>Całe swoje w snach odmilkłe brzóstwo<br>Z nagłym szeptem wcudnia do strumienia,<br>Gdzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego