we wściekłość w wypadkach recydywy. Milczeli, pociągali nosami. Skąd brała siły do pracy nad chłopcami i czas potrzebny na to - nikt nie wie. Mieszkanie jej było znane wszystkim, bezustannie przepływał przez nie potok ludzi. Przychodzili po prasę, po kontakty, zwalali u niej brzemiona swoich konspiracyjnych kłopotów. Nocowali tutaj ludzie spaleni, nocowali rosyjscy jeńcy wojenni, zbiegli z obozów, ludzie o twarzach białych i miękkich jak korzeń grzyba, o dłoniach jak poduchy, nabrzmiałych odmrożeniami. Oczekiwali u Haliny na przerzut do lasu. Kręciła się w tym młynie, zaaferowana, łatając bezustannie rwący się czas. Chciała wszystkiemu zaradzić. "Jeśli chcesz zachować pogodę ducha, nie zajmuj się