Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
palce w jego włosach, a potem przesuwa dłonią po krostowatym czole, na wpół przymkniętych oczach i ustach... Stałem przez chwilę nasłuchując, ale nie padło między nimi ani jedno słowo. W pewnej chwili panna Kazimiera gwałtownym ruchem ręki odpędziła natrętną muchę od twarzy Alioszy. Ruch ten spłoszył mnie. Cofnąłem się gwałtownie, noga ugrzęzła mi w splątanym zielsku i runąłem w pokrzywy. Poczułem piekący ból na policzkach. Zacząłem krzyczeć. Próbowałem wstać, ale każde poruszenie przysparzało mi oparzeń.

Panna Kazimiera usłyszała krzyk, podbiegła i wyciągnęła mnie z pokrzyw. Oboje spoglądaliśmy na siebie z przerażeniem. Dopiero gdy panna Kazimiera wzięła mnie na ręce, wybuchnąłem płaczem
palce w jego włosach, a potem przesuwa dłonią po krostowatym czole, na wpół przymkniętych oczach i ustach... Stałem przez chwilę nasłuchując, ale nie padło między nimi ani jedno słowo. W pewnej chwili panna Kazimiera gwałtownym ruchem ręki odpędziła natrętną muchę od twarzy Alioszy. Ruch ten spłoszył mnie. Cofnąłem się gwałtownie, noga ugrzęzła mi w splątanym zielsku i runąłem w pokrzywy. Poczułem piekący ból na policzkach. Zacząłem krzyczeć. Próbowałem wstać, ale każde poruszenie przysparzało mi oparzeń.<br><br>Panna Kazimiera usłyszała krzyk, podbiegła i wyciągnęła mnie z pokrzyw. Oboje spoglądaliśmy na siebie z przerażeniem. Dopiero gdy panna Kazimiera wzięła mnie na ręce, wybuchnąłem płaczem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego