w grę. Przekazanie komuś zegarka, oddanie go biednym, nawet pozostawienie na ulicy, żeby ktoś go znalazł - nie, żadne z tych rozwiązań nie dawało mi satysfakcji. - Zegarek trzeba było zniszczyć, zwrócić go niebytowi.<br>Starannie wybrałem miejsce egzekucji: środek placu Komuny Paryskiej (przed wojną Placu Wilsona), będącego zarazem skrzyżowaniem trzech ulic, które nosiły imiona trzech narodowych wieszczów: Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego - tych właśnie, których tekstów zabrakło w moim scenariuszu, co niezawodnie wytknął mi wicedyrektor. To im składałem teraz w ofierze tę marną, zachodnią błyskotkę (przynajmniej w geograficznym sensie), której dorobiłem się na zdradzieckim kosmopolityzmie.<br>Wyjąłem zegarek z celofanowej torebki, rozciągnąłem w dwie strony jasnobrązowe