Czechosłowację, skąd przywiózł dwa galaretowate okruchy, zwane szkłami kontaktowymi. <page nr=36> Kilkoma wyćwiczonymi ruchami włożył je pod powieki i okulary stały się niepotrzebne. A adnotacja? Nie chcąc mieć kłopotu z kontrolą drogową, nasz krótkowidz funduje sobie zwykłe szkła, nie u szklarza wprawdzie, ale u optyka, gdzie tak oszklone okulary nazywają się fachowo "nulkami". "Czuję się w tych nulkach głupio - wyznał mi - ale znam życie i wiem, że bywają sytuacje, kiedy tylko głupie postępowanie zapewnia spokój".<br>Inny krótkowidz, kandydat na żeglarza śródlądowego, dowiaduje się, że jeśli nosi okulary mocniejsze od -6 dioptrii, to pozostanie na zawsze szczurem lądowym, choć oczywiście w okularach widzi wszystko