jak ona<br>będzie. Dopiero by było, Matko Święta. Bo choćby ich przedstawić, to<br>jak?<br> I kiedy tylko jej się przypomniało, wciąż mnie i siebie ostrzegała,<br>żeby przy Annie, broń Boże, o pannach Ponckich nie wspomnieć. I nie<br>tylko o pannach Ponckich. Do ostatniej niemal chwili wciąż coś się jej<br>przypominało, o czym powinniśmy nie mówić, nie wspominać. Nie mówmy o<br>tym, synu, nie mówmy o tamtym, synu. Nie mówmy, po co? Tak będzie<br>lepiej. A nawet tego dnia, kiedy Anna miała przyjść, zaglądając tu i<br>tam, poprawiając jeszcze to i tamto, firankę w oknie, kapy na łóżkach,<br>talerze, szklanki na półkach