Walter, był leutnantem, który szczęśliwie został inwalidą i dowodził teraz pożydowską fabryką parasoli, a Rita pracowała jako tłumaczka w gestapo - w alei Szucha. Wracała stamtąd chora. Och, Zosiu, jak donoszą, jak donoszą! - mówiła do mojej mamy. Ci, którzy czatowali na ulicy, to przynajmniej puszczali za pieniądze. Groźniejsi od nich i o wiele liczniejsi byli bezinteresowni, często anonimowi donosiciele, którzy nie dawali żadnych szans. Tych bezinteresownych i niewidzialnych wszyscy najbardziej się bali.<br><br><br>Internat zmartwychwstanek znajdował się na Mokotowskiej 55. Zawsze pamiętałam numery i nazwy ulic, ale poza tym nic mnie nie interesowało. Nowe nazwisko, to nowe nazwisko. O nic nie pytałam. Wiedziałam, że