stąd nie wyfrunął.<br>Istvan uśmiechnął się drwiąco.<br>- Robię to co wszyscy, niczym się od was nie różnię.<br>- Udajesz kawalera, a my tu mamy swoje żony. Jakie są, to są, ale przynajmniej możemy spokojnie patrzeć na indyjskie ślicznotki...<br>Niekiedy zaczynali w ambasadzie dociekliwe rozmowy o skórze tutejszych kobiet, szorstkawej w dotyku, o włosach lśniących i twardych jak końskie włosie, o zawiłych praktykach miłosnych. Zgadywał, że koledzy chcą wybadać, czy daleko zabrnął w znajomościach, jakie zdobył doświadczenie. Wtedy wbrew rozsądkowi milkł, zmieniał temat, odsyłał ich do Kamasutry w angielskim tłumaczeniu, ilustrowanej fotografiami kamiennych rzeźb z Czarnej Pagody.<br>- Uważaj, Istvan, uważaj na siebie, żebyś się