może przejść tysiąc kilometrów skacząc z drzewa na drzewo i nie schodząc na ziemię.<br> Gdzieś po godzinie żeglugi wpływamy w sam środek rozległych, intensywnie zielonych plantacji pieprzu. Widok ten towarzyszy nam na trasie kilkunastu kilometrów, potem znowu zagłębiamy się wodną aleją w dżunglę.<br> Na statku płynie mężczyzna z plemienia Iban, obarczony strasznym wolem, które rozdęło mu rytualne tatuaże na skórze, zmieniając je w groteskową plątaninę tradycyjnych wzorów. Pierwsze rozmowy, pierwsze notatki, pierwsze nagrania, pierwsze zdjęcia. O ile Malajowie stronią od obiektywu, który jest dla nich "okiem szatana", o tyle Chińczycy, Dajakowie i cała reszta pasażerów pozują chętnie. Rozmowy są skomplikowane. Podróżnik