Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień Dobry
Nr: 25/05
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
mu dziecko i wzięłam aparat. Nic nie mówił, trzymał Adasia i stał jak słup, więc kazałam mu się uśmiechnąć.
Przez okno budynku wygląda oparta o parapet pielęgniarka w białym fartuchu i opasce na głowie. Ćmiąc papierosa obserwuje robiących zdjęcie.
- Byłam zmęczona i zdegustowana - mówi pani Bogumiła. - Rodzące kobiety traktowano dość obcesowo. Zaraz na początku mnie ogolili. Podczas porodu lekarz krzyczał. Potem zabrano mi dziecko bez słowa i zapakowano do łóżeczka. Poród rodzinny w ogóle nikomu nie przyszedłby do głowy. Nawet o wizytach ojca nie było mowy. Mąż przychodził codziennie. Któregoś dnia pokazałam mu w końcu Adasia przez szybę.

Kurioza

Z zewnątrz
mu dziecko i wzięłam aparat. Nic nie mówił, trzymał Adasia i stał jak słup, więc kazałam mu się uśmiechnąć.<br> Przez okno budynku wygląda oparta o parapet pielęgniarka w białym fartuchu i opasce na głowie. Ćmiąc papierosa obserwuje robiących zdjęcie.<br> - Byłam zmęczona i zdegustowana - mówi pani Bogumiła. - Rodzące kobiety traktowano dość obcesowo. Zaraz na początku mnie ogolili. Podczas porodu lekarz krzyczał. Potem zabrano mi dziecko bez słowa i zapakowano do łóżeczka. Poród rodzinny w ogóle nikomu nie przyszedłby do głowy. Nawet o wizytach ojca nie było mowy. Mąż przychodził codziennie. Któregoś dnia pokazałam mu w końcu Adasia przez szybę.<br><br> Kurioza<br><br> Z zewnątrz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego