i "mocno" opiekowały się twórcami. Zarządy oddziałów musiały wybierać na prezesów zaufanych ludzi partii, a wszystkie ich poczynania podlegały kontroli.<br>W Krakowie zaś prezesowali bezpartyjni: Wyka, Flukowski, Otwinowski i nikomu nie przyszło do głowy pytać się miejscowych decydentów, czy wyrażają zgodę na ich kandydatury.<br>Wiadomo było przez wiele lat, kogo obchodzą losy Związku, kto jest dobrym organizatorem i komu można zaufać, że nie będzie działaczem tylko fikcyjnym.<br>Owszem, do zarządu wybierano członków partii, jak Polewkę (przez krótki okres był prezesem Oddziału), Zechentera czy Hołuja, którzy jednak sprawdzili się niejednokrotnie i współpraca z nimi układała się pomyślnie. Nie poddawali się też naciskom