z olbrzymimi wąsami, a który potem Niemczyka gonił aż po śmierć, to o chłopie i diable, którzy mieli się na wyprzódki w górę wyrzucać, a nawet owa ulubiona przeze mnie historia o Giermku, wprawdzie bez duchów i czarów, ale również dreszczem przejmująca na myśl o chłopcu, który sobie dobrowolnie nogę obcina, aby swego wodza uwolnić z niewoli. To wszystko wytwarzało wokół lubońskiego domu jakąś atmosferę groźną, a jednak lubą i fascynującą.<br> Ale można było w lubońskim ogrodzie spotkać także inne, mniej groźne, a sercu jeszcze bliższe wspomnienia.<br> Za stawem znajdowała się wspaniała aleja. Nazywano ją aleją westchnień, gdyż wedle miejscowej tradycji