ściany i sprzęty, przytulne<br>dotąd, odarte były teraz ze wszystkiego. Miałem wrażenie, że pokój<br>obnażył się przede mną aż do wstydu, poodsłaniał swoje ułomności,<br>kalectwa, zniszczenie swoje i starość. Te wszystkie zadrapania,<br>pęknięcia, pajęczyny, kurze, mrok w kątach i stęchlizna okazały się<br>nagle prawie ludzkie. Pewnie dlatego czułem się dziwnie obco, tym<br>bardziej że już południe minęło, a ojca wciąż nie było.<br> Wreszcie zjawił się, ale nie ten sam, tknęło mnie to od razu. Wszedł<br>w drzwi z gotowymi słowami, bo zanim zdążyłem się podnieść z łóżka na<br>jego widok, powiedział:<br> - Przyjechałem po ciebie, synu. - I popatrzył na mnie, oczekując tej