jezdni, krawiec Gold wbiegł do przedsionka mokry do nitki. Chirurg natomiast miał gumowy płaszcz. Zawinięty w płaszcz, wściekle i raźnie, prawie wesoło pomrukując, przeskakiwał przez kałuże i rwące potoki. Znowu nadleciała chmura i zrobiło się ciemno jak w nocy. Tylko na rogu paliła się seledynowym światłem elektryczna latarnia. Chirurg Tamten obejrzał się szybko za siebie, wskoczył na szare, kamienne schody i zginął za drzewami sąsiedniej kamienicy.<br>I od razu potem deszcz przestał padać. Krawiec, który pilnie śledził okno przeciwległej kamienicy, zauważył, jak zapalono w pokoju lampę, spostrzegł żwawy cień chirurga Tamtena, przylgniętego do szyby, potem ujrzał, jak zapadła żółta firanka. Wtedy