Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
zastępów, aż
wszystkim wokół zrobiło się lżej na sercu i w karmazynowej sali
nastało coś w rodzaju narodowego sursum corda.
Golone głowy, młodzi zapaleńcy, z entuzjazmem porwali się z łóżek
i jęli tańczyć w siedmiu, gdzie kto mógł.
Tymczasem Jasieńku-Rozkwitały-Pąki-Białych-Róż przytknął do ust
grzebień i grał oberka czy mazura, coś skocznego.
Nawet sam Dziadek klasnął w ręce.
A oni tańczyli w rozwianych pasiakach.
Z wyzwolonym młodzieńczym wigorem.
Był to taniec radości - nie żadne chochołowe widma! - samej
czystej radości...

Nareszcie coś się komuś udało!
Ci młodzi umieli się cieszyć sukcesem bliźniego swego.
Dobry to znak!
Nie do wiary
zastępów, aż<br>wszystkim wokół zrobiło się lżej na sercu i w karmazynowej sali<br>nastało coś w rodzaju narodowego sursum corda.<br> Golone głowy, młodzi zapaleńcy, z entuzjazmem porwali się z łóżek<br>i jęli tańczyć w siedmiu, gdzie kto mógł.<br> Tymczasem Jasieńku-Rozkwitały-Pąki-Białych-Róż przytknął do ust<br>grzebień i grał oberka czy mazura, coś skocznego.<br> Nawet sam Dziadek klasnął w ręce.<br> A oni tańczyli w rozwianych pasiakach.<br> Z wyzwolonym młodzieńczym wigorem.<br> Był to taniec radości - nie żadne chochołowe widma! - samej<br>czystej radości...<br> &lt;page nr=158&gt;<br> Nareszcie coś się komuś udało!<br> Ci młodzi umieli się cieszyć sukcesem bliźniego swego.<br> Dobry to znak!<br> Nie do wiary
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego