ani na kroplę zupy więcej, mamkę swoją w kąt odkopnie ze złością, dodając zgryźliwie: ,,Taką <orig>pierzycę</> powinno się zamknąć razem z tymi pięćdziesięcioma i zamorzyć!"<br> Mamka nie odrzekła nic. Nie była pierwszej młodości, przyzwyczaiła się, nie raziło jej już to traktowanie, rozumiała zresztą jego właściwe przyczyny i uznawała ich słuszność: obiad b y ł kwaśny i rzeczywiście pachniał źle strawioną celulozą - lecz cóż na to mogła poradzić?<br> Zakrzątnęła się szybko i żeby uniknąć dalszych awantur, wybiegła w wąskie, kręte i odrapane korytarze przedmieścia za swymi gospodarskimi sprawami.<br> Przed kasą, w której wypłacić jej miano następną rację celulozy, czekać musiała długo wraz