straszny bałagan, jest sam początek rajdu, nikt nie ma spóźnień, nikt jeszcze nie odpadł z walki. Osiemdziesiąt samochodów stłoczy się na krótkim odcinku szosy, cała zabawa przeciągnie się nie wiadomo jak długo...<br>- Może zepchniemy? - zaproponował kapitan. Wysiedli z wozu. Kapitan chwycił za żelazny dyszel przyczepy, komandor zaparł się z tyłu obiema nogami w piachu, podparł krawędź ramieniem.<br>- Ej, raz - krzyknęli jednocześnie. Przyczepa zakołysała się w przód i w tył i zamarła. Spróbowali jeszcze raz, i jeszcze... .<br>- Nie da rady - głęboko westchnął komandor. -Tu jest jakiś dołek, piach. Żebyśmy mieli choć drąg, wrzuciłoby się to żelastwo do rowu.<br>- Czekaj, czekaj - ciężko dyszał