konsumpcyjnego nabożeństwa w trakcie jazdy pociągiem osobowym do Jeleniej Góry. <br><br>Nikt nie przejmował się towarami, zarobkami, markami, mallami, kredytami, reklamami, portfelami. Nikt nie był pochłonięty konsumowaniem na pokaz, bieganiem po sztucznie umagicznionych domach towarowych, przesiadywaniem na ławkach w centrum handlowym. Nikt nie podniecał się wyprzedażą, nie koncentrował jedynie na ciele obleczonym w kupne przedmioty i nie trawił czasu cały boży dzień, pogryzając popcorn w multikinie. Interesowaliśmy się ludźmi, interesowaliśmy się sobą nawzajem, przyjaźniliśmy się z człowiekiem, a nie z innym konsumentem sprowadzonym do "bitu roli" supermarketowego zakupowicza, nabywającego te same co my batony, skarpety i skuter. W naszej męskiej przyjaźni czaiła